sobota, 21 marca 2015

04. Don't speak

Dochodziła siedemnasta, kiedy Filia Luna zajęła się przygotowywaniem kolacji. W pełni skupiała się na krojeniu kolejnych warzyw, rozbijaniu jajek i słowach piosenki puszczonej w tle. Robiła wszystko, by nie myśleć o czekającym ją wieczorze. 
Harry miał przyjechać za pół godziny. W między czasie dziewczyna musiała ugościć swoją przyjaciółkę, której wciąż nie było, i znieść jakoś jej komentarze na temat wyglądu Filii. I jej idealność. Nie mogła o tym myśleć. Nie powinna. Z Anastasią przyjaźniły się już od wielu lat, były przyjaciółkami. A ten wieczór nie nadawał się na zazdrość i skrywane kompleksy. Musiała dobrze się bawić z Harrym, Louisem, Liamem i Niallem. "A co z Zanem?" pomyślała przypominając sobie brązowe oczy ostatniego z przyjaciół jej "brata". Wciąż do niej powracały. Wyryły swój obraz w umyśle Luny. Wciąż i wciąż zastanawiała się, nad błyskiem który w nich dostrzegła. Czym był?
Z zamyśleń wyrwał ją dźwięk domofonu. Szybko odsunęła się od blatu w kuchni mając nadzieję, że to brunet postanowił przybyć wcześniej. Nie chciałaby kazać mu czekać na kogoś, kogo nawet nie zna. Odetchnęła z ulgą kiedy w aparacie rozległ się głos blondynki.
-Możemy już iść?
-Nie. - zawahała się przez chwilę nie wiedząc jak krótko i zwięźle powiedzieć przyjaciółce to, co musiała. - Wejdź na chwilę.
Otwierając drzwi klatki schodowej zerkała na zegar wiszący w jej pokoju. Miały jeszcze sporo czasu. Idealnie, żeby wymienić się najnowszymi plotkami i nadrobić kilka dni, podczas których się nie widziały. "Czyli prawie wszystko" znów zamyśliła się Luna. Nienawidziła się za to, ale miała Anastasi za złe, że widują się tylko wtedy, kiedy blondynka ma z tego jakąś korzyść. Mniejszą lub większą. Kiedy Filia ma kłopoty, przyjaciółka rzadko znajduje czas by ją wesprzeć.
Nim drzwi mieszkania się otworzyły, dziewczyna wróciła do kuchni, chcąc skończyć przygotowywanie dania. Zastanawiała się tylko, czy nie dodała za dużo soli i czy Anastasi będzie smakować wegetariańska potrawa.
Już po kilku minutach do lokum weszła dziewczyna z jak zawsze idealnie prostymi blond włosami opadającymi na ramiona, ubrana w zwykłą czarną bluzkę na ramiączkach wciągniętą w ciemne spodnie z podwyższonym stanem i złote martensy. "Jak zawsze idealna" pomyślała z goryczą Luna, gdy zobaczyła przyjaciółkę. Zaraz poczuła się przez to jeszcze gorzej. Nie chciała taka być. Uśmiechneła się i przytuliła dziewczynę, przy czym dostała mocny cios otwartą dłonią w plecy. Anastasia zawsze tak robiła, a Luna zawsze udawała, że uderzenia było mocniejsze niż w rzeczywistości.
-Ładnie wyglądasz - stwierdziła blondynka przyglądając się z uwagą Lunie. Ta tylko uśmiechnęła się w podziękowaniu i wepchnęła dziewczynie w ręce, talerz z jedzeniem.
-Mamy jeszcze trochę czasu. Zrobiłam coś do jedzenia.
Jedząc, rozmawiały o wszystkim co spotkało je przez ostatnie tygodnie, prawie o wszystkim, śmiały się i dawały sobie rady. Filia wciąż myślała o tym, że przecież w końcu musi powiedzieć przyjaciółce o ślubie ojca, nowym bracie i jego "drugiej rodzinie". I że to z nimi idą na imprezę. Wciąż jednak nie chciała tego zrobić. To była ta część życia, do której Anastasia nie miała wstępu, a do której bardzo chętnie by się wtrąciła. Dziewczyna wiedziała, że jak tylko blondynka pozna jej nowych znajomych, po raz kolejny znajdzie się w centrum uwagi. Taka już była. To zawsze na nią chłopcy zwracali uwagę. To ona co chwila miała nowego chłopaka, choć żaden nie był jej wart. A Luna? Luna stała obok. Cicha, niewidzialna. Niby równie ładna, a jednak kompletnie ignorowana przez płeć przeciwną. Właśnie dlatego, choć raz chciała mieć kogoś bliskiego, kogo Anastasia nie mogłaby "dopaść".
-Co cię napadło, żeby iść na tę imprezę? - spytała blondynka dopijając swój sok pomarańczowy.
To była t chwila. Teraz jej powie. Teraz, wszystko miało się zmienić. "Żegnajcie nowi znajomi. Od teraz będziecie marionetkami An."
-Znajomy mnie zaprosił. Będzie tam jeszcze kilku jego przyjaciół, więc nie chciałam iść sama.
Ku zaskoczeniu Luny, Anastasia prawie w ogóle nie zareagowała na wzmiankę o "nowym znajomym". Dolała sobie jeszcze soku i zerknęła na zegarek.
-Znajomy z uczelni?
-Nie. Poznaliśmy się niedawno.
Blondynka uśmiechnęła się w sposób, który mógł oznaczać tylko, że w myślach już swata Lunę z jej "znajomym" i już chciała coś powiedzieć, kiedy po całym mieszkaniu rozległ się dzwonek telefonu. "W samą porę Harry".

Harry czekał przed budynkiem, opierając się o swojego czarnego volkswagena. Już przy wcześniejszych spotkaniach Luna pomyślała, że jego dziwny styl idealnie podkreśla osobowość chłopaka. Elegancki, a jednak wyluzowany, poważny, choć wciąż przez coś rozśmieszany. 
Dziewczyna uśmiechnęła się do bruneta na powitanie, jednak gdy podeszła bliżej, ten zamknął ją w objęciach swoich silnych ramion. "Jakoś wcześniej nie zwróciłam na to uwagi" pomyślała, czując silne mięśnie oplatające jej talię. Przez chwilę Harry kołysał się na boki, zupełnie zajęty swoją siostrą, jednak ona nie mogła przestać myśleć o tym, że Anastasia się im przygląda. Ocenia. Wysnuwa z całą pewnością błędne wnioski.
Gdy chłopak wypuścił już Filię, przyjrzał się jej przyjaciółce. Z uśmiechem przedstawił się, i otworzył obu dziewczynom drzwi samochodu. Reszta grupy, miała czekać już przed klubem, więc brunet właśnie tam się kierował. Prowadził jak zwykle w przerażająco szalony sposób ignorując kilka czerwonych świateł i znaków STOPu, jednak Luna nie zwracała na to uwagi. Jej myśli zajęte były wciąż milczącą przyjaciółką. Od wyjścia z mieszkania, była cicha jak nigdy.
Impreza miała odbyć się w jednym z bardziej znanych klubów, na obrzeżach miasta. Przynajmniej tak mówił Harry, bo Filia nigdy nie przejmowała się takimi rzeczami. O ile można tam było posłuchać dobrej muzyki, jej się podobało. Gdy zaparkowali, od razu zauważyła grupkę czterech chłopaków. Dwóch z nich paliło papierosy, przestępując z nogi na nogę, nie mogąc doczekać się wejścia do dusznej sali, blondyn już podrygiwał w rytm nieistniejącej muzyki, a ostatni z grupki przedrzeźniał go, co skutkowało wybuchem śmiechu wszystkich z przyjaciół. 
Luna jak najszybciej wysiadła z samochodu, chcąc dołączyć do chłopaków, jednak w ostatniej chwili przypomniała sobie o swojej przyjaciółce. Z uśmiechem przytrzymała jej drzwi, gdy blondynka wysiadała, po czym razem ruszyły w stronę grupy, do której Harry zdążył już podejść. Pierwszy zauważył je Louis. Uśmiechnął się szeroko, rzucając dopalonego papierosa na ziemię. Tak jak Harry, zamknął Lunę w silnym uścisku, obdarowując Anastasię tylko przelotnym spojrzeniem. Po kolei witała się z Niallem i Liamem, którzy również pośpieszyli by uściskać nowo przybyłą. "Ledwo ich znam" pomyślała Filia, gdy Niall, ściskając ją jedną ręką, poprowadził do małego kółka, które utworzyli "a są dla mnie jak najlepsi przyjaciele". Pochwyciła spojrzenie Zayna, przyglądającemu się jej strojowi. Jego brązowe oczy stały się nagle jakby znudzone całą sytuacją. Zmęczone, mimo, że jeszcze dwie minuty wcześniej, świetnie bawił się ze swoimi przyjaciółmi. "Wparowałam z butami w jego życie" zaświtała myśl w głowie Filii. Uśmiechnęła się niepewnie do chłopaka. Przecież nie może go ignorować, tak samo jak on nie może udawać, że ona nie istnieje.
Dopiero teraz Filia przypomniała sobie o Anastasii wciąż stojącej za nią. Poza kręgiem przyjaciół. Luna odwróciła się, biorąc przyjaciółkę za rękę i podprowadziła do reszty grupy.
-To moją przyjaciółka, An.
Nie wiedziała, czy powinna powiedzieć coś jeszcze. Coś wyjaśniać, po kolei wszystkich przedstawić...? Na szczęście starsi od niej przejęli inicjatywę i wręcz rzucili się na blondynkę, przedstawiając się, żartując, czy przekomarzając. "No i to by było na tyle jeśli chodzi o nowych przyjaciół."

Gdy siedmioosobowa grupka weszła do klubu impreza trwała w najlepsze i z tego, co Luna zauważyła, wielu z tam obecnych, musiał przyjść na długo przed nimi. Od razu poczuła na skórze nieprzyjemne ciepło zatłoczonej sali i spoconych ciał. Ruszyła razem z chłopakami w stronę stoliku, nad którym, ku wielkiej uldze i radości Filii, znajdował się otwór klimatyzacji, dający choć odrobinę chłodnego, wieczornego powietrza.
Usiedli, przysłuchując się grającej muzyce i obserwując ludzi bawiących się na parkiecie. Luna zazdrościła im wszystkim swobody. Czuli się dobrze, nawet jeśli ich ruchy nie do końca współgrały z melodią. Nikt nikogo nie oceniał. Czy ona też mogłaby taka być? Nie przejmować się dniem jutrzejszym, po prostu się bawić? "Byłoby fajnie" pomyślała. Zaczęła zastanawiać się, co by zrobiła. Co mogłaby zrobić? Powiedziałaby kilku osobom co o nich myśli... Flirtowałaby z jakimś zupełnie obcym facetem... Tańczyłaby razem z tymi wszystkimi ludźmi...
Wśród tłumu ujrzała Harrego próbującego utorować sobie drogę, z rękami pełnymi butelek z piwem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie było go przy stoliku. Czyżby aż tak odpłynęła ze swoją fantazją o bezproblemowym życiu? Gdy brunet w końcu dotarł do stolika, położył przed każdym po jednej z butelek, jednak nim Luna zdołała chwycić swoją, Anastasia jednym, zgrabnym ruchem, zgarnęła napój i postawiła go obok siebie. Przez chwilę Filia wpatrywała się w przyjaciółkę nie bardzo rozumiejąc co się stało, tak samo jak reszta grupy. W końcu ją olśniło.
-Chyba sobie żartujesz - zaczęła z wyrzutem. Nie mogła uwierzyć, że blondynka zamierza jej to zrobić. W tym miejscy, przy wszystkich.
-Przykro mi, ale chyba mogłaś się tego spodziewać.
Dziewczyna czuła, jak jej twarz robi się czerwona ze wstydu, a oczy zaczynają piec pod wpływem emocji. Jedyną ulgą był fakt, że w panującym półmroku nikt nie mógł tego zobaczyć.
-O co chodzi? - spytał zdezorientowany Liam wskazując palcem to na jedną, to na drugą z przyjaciółek. Anastasia lekko zarzucając włosami, jakby od niechcenia zerknęła na chłopaka.
-Fil nie może pić. Nie powinno jej tu nawet być. Dopiero co skończyła dwadzieścia lat.
Filia mogła by przysiąc, że w tym jednym momencie muzyka w całym klubie ucichła, wszyscy z obecnych wpatrują się w nią z szeroko otwartymi oczami, i rozwartymi ze zdziwienia ustami. A przynajmniej tak było przy ich stoliku. Wzrok każdego z chłopaków był utkwiony właśnie w niej. Nawet Zayn spoglądał na nią ze zmarszczonymi brwiami. Nie mogąc tego znieść, Luna schowała twarz w dłoniach. "Świetnie Filio, teraz uznają cię za kompletnego bachora, odwiozą do domu i włączą dobranockę. Jeszcze tylko brakuje, żebyś się rozpłakała" naśmiewała się sama z siebie.
-To przecież nic takiego. - pierwszy odezwał Niall - Nie jest już dzieckiem. 
-To niezgodne z prawem - upierała się An, jednak Luna już wiedziała, że chłopaków nie da się przekonać. Podjęli pewną decyzję i nic ich od tego nie odwiedzie.
-Nikt tutaj się o tym nie dowie. Daj spokój, to tylko piwo. - tym razem spróbował swoich sił Harry. Cały czas się uśmiechał, ale był zdeterminowany, żeby nie zwracać uwagi na wiek swojej nowej przyjaciółki. W jakiś sposób dziewczyna wyczuwała, że bardziej chodzi o jego dumę, niż o jej dobro. Nie mógł sobie pozwolić, żeby źle się bawiła, to wszystko.
-Będziemy jej pilnować. A my już dziećmi nie jesteśmy. - Ostatnie zdanie, Louis wypowiedział półżartem, ale mimo to, Luna poczuła się dotknięta. Starała się spoglądać na bruneta z wściekłością, jednak wyczuwała, że je to nie wychodzi. I byłe tego absolutnie pewna w momencie, kiedy chłopak odpowiedział je uśmiechem i puścił oko.
Anastasia przegrała tę bitwę i dobrze o tym wiedziała. Wzruszyła ramionami i oddała przyjaciółce wcześniej zabraną butelkę.

Z każdą mijaną godziną, impreza coraz bardziej się rozkręcała. Tańczący ludzie jakby w ogóle się nie męczyli i Luna naprawdę żałowała, że jeśli chodzi o taniec, od dziecka ma dwie lewe nogi. Dziewczyna została sama przy ich stoliku, powoli popijając kolejne piwo. Obserwowała jak An, Niall, Liam i Louis wygłupiają się na parkiecie. Co jakiś czas dostrzegała również Harrego, ale przez większość czasu, pozostawał wtopiony w tłum. Zayn ruszył samotnie w stronę baru już po godzinie i dziewczyna podejrzewała, że wciąż tam jest. 
Bujała się na swoim miejscu w rytm kolejnej piosenki, jednak nie odważyła się wstać i dołączyć do przyjaciół. Wolała patrzeć, jak oni dobrze się bawią.
-Dlaczego nie pójdziesz zatańczyć? - Jak spod ziemi pojawił się obok niej Louis, choć jeszcze przed chwilą widziała, jak tańczy na drugim końcu sali.
-Nie jestem w tym najlepsza. - Choć odpowiadała zgodnie z prawdą, wolałaby, by to było kłamstwo. Chciałaby wyjść teraz na parkiet i zaskoczyć go idealnie zsynchronizowanymi ruchami i gracją. To jednak nie wchodziło w grę. Zdecydowanie wolałaby posiedzieć w domu i pożartować, pooglądać głupie filmy, zjeść coś. "Może następnym razem pójdziemy na karaoke?" - Tu mi jest dobrze - Dodała po chwili unosząc w górę do połowy opróżnioną już butelkę.
Chłopak z uśmiechem przeczesał palcami wilgotne od potu włosy, tym samym układając je w zabawny sposób. Spojrzał na Lunę unosząc jedną brew i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-To szkoda... Bo teraz nie masz już wyboru i musisz ze mną zatańczyć - stwierdził już chwytając jedną z jej dłoni. Dziewczyna automatycznie zaczęła kręcić przecząco głową i zapierać się nogami, byle tylko pozostać na swoim miejscu.
-Ja na prawdę nie chce...
-Mógłbym cię zanieść na ten parkiet, ale wtedy zwróciłoby na ciebie uwagę sporo osób... a tego raczej nie chcesz. - "Cholera" - No dalej. Jeden taniec. To będzie mój prezent urodzinowy.
Filię zaskoczyło wyznanie Louisa. Dlaczego nikt jej nie powiedział, że chłopak ma urodziny? Nagle poczuła się bardzo niezręcznie i teraz głupio jej było odmówić. Niechętnie skinęła głową na znak zgody i pozwoliła poprowadzić się w stronę tłumu.
Brunet wciąż nie puszczał jej ręki, nawet kiedy zaczął się już kołysać w rytm muzyki. Luna, wciąż nieprzekonana do tańczenia, lekko tylko przestępowała z nogi na nogę rozglądając się wokół, czy aby na pewno nikt na nią nie patrzy. 
-Wiesz, jestem dość dobrym tancerzem - wykrzyknął jej do ucha Louis, swoimi ruchami, wymuszając u niej obrót - Nie tak dobrym jak Niall, ale zawsze. Mogę dać ci kilka lekcji. - Mówiąc to, przeniósł swoje dłonie na biodra dziewczyny, przez co musiała się do niego przybliżyć. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić z rękami, więc ułożyła je na klatce piersiowej przyjaciela. Muzyka nieznacznie przyśpieszyła, jednak to wystarczyło, by chłopak wymyślił dla siebie nowy sposób na taniec. Luna stała tak blisko, przytrzymywana, jakby brunet obawiał się, że ucieknie z klubu najszybciej jak tylko się da, że musiała dostosować się do dziwacznego tańca swojego towarzysza. Zaśmiała się, chowając twarz w jego ramieniu. 
-Śpiewać też umiesz? - spytała patrząc chłopakowi w oczy. Stał tak blisko, że musiała podnieś głowę, by widzieć cokolwiek, poza jego ramionami. Wykrzywił twarz w udawanym zamyśleniu, co sprawiło, że Luna znów się zaśmiała. W końcu wzruszył ramionami.
-Niektórzy mówią, że jestem całkiem niezły. Choć Styles jest lepszy.
-Styles?
-Harry - sprostował szybko. Uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet na sekundę. Tym razem to Filia zrobiła głupią minę i postukała palcem po brodzie. 
-A więc tańczysz, śpiewasz... Facet idealny. Jest coś, czego nie potrafisz?
Muzyka znów się zmieniła. Nowa piosenka zaczynała się powoli, wręcz melancholijnie. Dziewczyna znała ten kawałek. Śpiewała go miliony raz w ciągu ostatnich paru miesięcy. Zaraz po pierwszej zwrotce miała niespodziewanie przyśpieszyć stając się idealną na klubowy parkiet. "Kocham ten kawałek" pomyślała układając swoje dłonie na umięśnionych ramionach chłopaka i opierając czoło na jego barku. Rozkoszowała się powolnymi rytmami, jak długo mogła. Właśnie miał się rozpocząć refren, kiedy poczuła, że ręce dotąd oplatające jej biodra rozluźniają się, a Louis znów chwyta jej dłoń. On również musiał doskonale znać każdą nutę melodii bo idealnie zsynchronizował przyśpieszającą melodię z szybkim obróceniem Luny wokół jej osi. Sukienka dziewczyny zawirowała wokół niej, a już po chwili Filia kopiowała zwariowane ruchy bruneta nie przejmując się, czy ktokolwiek się przygląda.

Filia Luna razem z przyjaciółmi bawiła się do późnych godzin nocnych. Nie czuła zmęczenia po wielogodzinnym tańcu, ani nawet znużenia po dużej ilości wypitego alkoholu. W taksówce wszyscy wciąż byli rozgadani i nawet nie zauważali, kiedy dotarli do pierwszego przystanku - domu Anastasi. Dziewczyny pożegnały się ze sobą obiecując sobie telefon z samego rana, po czym blondynka ruszyła w stronę drzwi, a Luna z powrotem do taksówki. Podczas drogi do jej mieszkania, już nie była aż tak pełna energii. Jakby ta chwila na świeżym, mroźnym powietrzu zupełnie pozbawiła ją sił. Miała wrażenie, że w każdej chwili, głowa może opaść jej na siedzenia pragnąc odpoczynku. W końcu jednak dotarli do jej budynku, a Filia musiała użyć całej swojej siły woli, by o własnych siłach dojść do łóżka. Głowa dotknęła poduszki, kołdra przykryła zmarznięte i wycieńczone ciało i już po chwili dziewczynę zmorzył sen.
Niestety, dziewczynie nie dane było spać długo. Gdy otworzyła oczy, za oknem wciąż panowały ciemności. Jak zwykle po jakimkolwiek alkoholu, cierpiała na bezsenność. Dość irytująca przypadłość biorąc pod uwagę fakt, że Filia i tak nie czuła się ani trochę obudzona. Piekły ją oczy i gardło. W głowie kręciło się pomimo, że leżała w kompletnym bezruchu. Westchnęła głęboko zdając sobie sprawę, że musi iść do kuchni po coś do picia.
Pokój był inny, niż go zapamiętała. Tak samo pościel, zapach i widok za oknem. Pomieszczenie było za ciemne, nawet jak na środek nocy. Było w nim też o wiele więcej miejsca niż w zagraconym pokoiku Luny. Nawet pościel była inna. Lżejsza. To nie była ta puchowa kołdra do której przywykła.
"Cholera" pomyślała krzywiąc się przy każdym ruchu. Powoli wstała i ruszyła w stronę drzwi, wciąż rozglądając się po pokoju. Jedno było pewne, nigdy wcześniej w nim nie była.
W przedpokoju do którego wyszła również panowała ciemność, jednak teraz dziewczyna bez problemu rozpoznała mieszkanie Harrego. "Co ja tutaj robię?" Jedną ręką przytrzymując się ściany ruszyła w kierunku kuchni. Mieszkanie, choć duże urządzone było w stylu nowoczesnym, minimalistycznym, więc Filia nie musiała błądzić między pokojami, za co była na prawdę wdzięczna losowi.
Zbliżając się do wnęki kuchennej, zauważyła palące się tam światło, a chwilę później usłyszała również przyciszone głosy przyjaciół.
-Kilkoro było w klubie. To może być przypadek, ale...
-Tak czy tak, musieli nas widzieć.
-Nie wierzę w przypadki. Zwłaszcza, jeśli oni są w to zamieszani.
Luna była zbyt zmęczona i rozkojarzona, by rozpoznać który z chłopaków akurat mówił, ale była całkowicie pewna że to oni. I że nie powinna słyszeć tej rozmowy. A jednak przywarła do ściany i z bijącym sercem słuchała dalej.
-Może być w niebezpieczeństwie?
-Powinniśmy coś zrobić.
-Niby co? Nawet gdybyśmy znaleźli tych gości...
-Nie możemy tak po prostu siedzieć i się przyglądać! - Jedno z krzeseł przewróciło się, tworząc nienaturalny hałas w panującej dotąd ciszy. Jeśli wcześniej Filia miała wątpliwości, czy powinna jak najszybciej wrócić do pokoju, teraz była już tego pewna. Była jednak zbyt ciekawa, co jeszcze się wydarzy. Nie miała pojęcia, o czym jest mowa, jednak czuła, że w jakiś sposób, już była w to wmieszana. Nie będzie potrafiłaby udawać, że o niczym nie wie. Najlepszym więc wyjściem było wyjść z ukrycia, kiedy wciąż milczeli.
I tak właśnie zrobiła. Wzięła kilka głębokich wdechów i powoli ruszyła za zakręt, wchodząc w krąg światła. Ci, którzy siedzieli do niej przodem od razu wlepili w nią wzrok, a za ich spojrzeniem podążyła pozostała dwójka, odwracając głowę od stołu pełnego jedzenia. Luna doskonale wiedziała, o czym myślą. "Jak wiele słyszałam?" zapytała samą siebie przygotowując się na grad pytań. Żadne jednak nie padło. Nikt nie ruszył się z miejsca. Louis stał pochylony, opierając ręce na stole. Cała reszta siedziała, również pochylona, z zaciśniętymi w pięści dłońmi. W tym jednym momencie, Filia zastanowiła się, ile wie o tych ludziach? Skąd mogłaby wiedzieć, czy jej nie zaatakują? Jednak zaraz zauważyła zmęczenie i zrezygnowanie na ich twarzach. Na wszystkich. Nawet Zayn wydawał się bardziej przygnębiony niż dotąd. "Powiedz coś..." potarzała raz po raz, próbując wymyślić jakieś sensowne zdanie, które mogłoby przerwać ciszę.
-Czy wszystko w porządku? - Nie mogła powiedzieć nic głupszego. Doskonale wiedziała, że nie. Zerknęła na Harrego. Brunet przeczesał rozczochrane włosy dłonią i uśmiechnął się, tak jak zawsze dotąd.
-Jasne. Po prostu rozmawialiśmy.
Skłamał. Kłamał jej w żywe oczy, jakby była dzieckiem, które przyłapało rodziców na kłótni. Nie sądziła, że właśnie on mógłby potraktować ją tak protekcjonalnie. Od razu podsunęła jej się myśl, że nie zrobiłby tego, gdyby nie wiedział, ile dziewczyna ma lat.
-No jasne - prychnęła zaplatając ręce na piersi - Spoko. Nie musisz mi mówić. Nie chcę znać waszych tajemnic, ale nie okłamuj mnie.
-Ja wcale nie - chciał się bronić Harry, lecz nie było mu dane nawet dokończyć zdania.
-Ona ma racje Styles - do rozmowy włączył się Liam. W jego głosie nie było słychać tej zabawnej nutki, co zwykle. Chłopak był zmęczony. "Ciekawe jak długo tak tu siedzą..."
-Czy moglibyśmy dokończyć tę dyskusję rano? Wszyscy będziemy jaśniej myśleć i przestaniemy się wściekać. - Tym razem odezwał się Louis. Nie czekając na zgodę innych, odszedł od stołu i ruszył w kierunku dziewczyny. - Dlaczego nie śpisz? - zapytał tak cicho, że Luna ledwo go usłyszała, niemożliwe więc było, żeby zrobiła to reszta grupy.
Z jakiegoś powodu Filia zaczęła czuć się o wiele swobodniej w towarzystwie bruneta. Jeszcze dzień wcześniej krępował ją jego wiek, jednak po przetańczonych z nim godzinach, kompletnie o tym wszystkim zapomniała. Może to właśnie jego wiek sprawiał, że czuła się bezpieczniej? A może to jego zawsze rozbawiony głos? Nawet kiedy mówił o czymś bardzo poważnym, lub nawet smutnym, na jego usta wkradał się uśmiech. Może dlatego, w tamtej właśnie chwili, stojąc boso w kuchni, w środku nocy, to jemu ufała najbardziej? Nie swojemu przyszłemu bratu. Już nie.
-Nie chcę spać - odpowiedziała równie cicho spuszczając głowę. Usłyszała szuranie krzesła, a chwilę potem głos Zayna.
-Dobranoc.
I tak po prostu odszedł, wtapiając się w mrok mieszkania. Za nim ruszył Liam i Niall. Wszyscy w kompletnej ciszy. Harry został jeszcze chwilę, wpatrując się uważnie w Lunę. Dziewczyna nie potrafiła ukryć swojego skrępowania zaistniałą sytuacją. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Każdy z przyjaciół odchodził do swojego pokoju, a ona zostanie sama w obcym mieszkaniu.
W końcu Harry również pożegnał się i odszedł. Filia próbowała zachowywać się naturalnie, więc podeszła do jednej z szafek wyciągając z niej szklankę i napełniając ją wodą. Ani razu nie spojrzała w stronę Louisa, jednak wiedziała, że tam jest i że się jej przygląda.
-Powinnaś spać. To był długi i na prawdę męczący wieczór.
-Nie czuję się śpiąca.
Nie usłyszała odpowiedzi, jednak po chwili tuż obok niej pojawił się brunet. Na jego twarzy znów gościł uśmiech.
-W takim razie może zatańczymy? - zapytał i w tym samym momencie zaczął ruszać się do tylko sobie znanego rytmu. Filia bezskutecznie próbowała ukryć uśmiech i już po chwili śmiała się głośno podrygując tuż obok chłopaka.
Nie miała pojęcia, kiedy oboje znaleźli się na kanapie w salonie wpatrując się w ciemność miasta za ogromnym oknem. Linia horyzontu zaczęła się różowić, jednak do świtu wciąż było daleko. Luna siedziała z kolanami pod brodą i na wpół zamkniętymi oczami. Nie mogła zasnąć. W zwiewnej sukience było jej po prostu za zimno i nie mogła znaleźć na tyle wygodnej pozycji, by pozwolić sobie odpłynąć. Louis przysypiał już od jakiegoś czasu, półleżąc w rogu kanapy, jednak odezwał się zaspanym głosem, nawet nie otwierając oczu.
-Możesz się o mnie oprzeć. Będzie ci wygodniej.
Tak też zrobiła. Bez słowa, bojąc się zrobić jakikolwiek gwałtowny ruch, przysunęła się do chłopaka i oparła głowę na jego ramieniu. Od razu poczuła bijące od niego ciepło, które przyjemnie rozchodziło się po jej zmarzniętej skórze. Podwinęła pod siebie nogi, chcąc być jak najmniejszą. Ręką Lousa, która dotąd spoczywała na oparciu kanapy, oplotła jej ramię, dając kolejne źródło ciepła. W końcu była bezpieczna.
-Louis? - wyszeptała bojąc się, że chłopak już zasnął. Mruknął w odpowiedzi dając znak, że słucha. - Wszystkiego najlepszego.



O MÓJ BOŻE... cytując jedną z bohaterek "Przyjaciół"
Tak dla jasności ten przydługawy rozdział pisała CAŁY DZIEŃ. Dosłownie. Tak jak się rano obudziłam, tak pisałam i pisałam, aż w końcu skończyłam.
Mój mózg właśnie eksploduje...

A teraz trochę about... Rozdział jest z pozoru mnóstwem nic nieznaczących scenek... A jednak nie do końca :) Wszystko ma swoje konsekwencje... ^^

Co jeszcze wydarzy się między Filią Luną a Louisem? Dlaczego Zayn tak bardzo nie lubi naszej bohaterki? O czym rozmawiali przyjaciele w środku nocy?
Odpowiedzi już niedługo... Mam nadzieję :P

PS. Chciałam napisać ten rozdział 2 wersjach. Takiej jak jest i w 1 osobie... Napiszcie, czy chcecie, bym to zrobiła. Nie powinno zając to dużo czasu, a nie jestem pewna, czy lepiej jest tak jak jest, czy zmienić... 


3 komentarze:

  1. No ciekawe co oni tam wszyscy ukrywają. Mam nadzieję, że nie grozi Lunie jakieś niebezpieczeństwo ;o A jeśli tak, to Louis ją obroni :D Albo Zayn ;> Cicha woda brzegi rwie, jak to mówią :D Czekam z niecierpliwością na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co mi się stało... Nagle zapałałam sympatią do Lou i po prostu musiałam go wmieszać w całą sprawę :P

      Usuń
  2. zaczne od wyglądu - po prostu bomba ;)
    Co do opowiadania bardzo tajemnicze i ciekawe, zachęcił mnie do czytania :)
    zapraszam również do mnie : http://partdirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń