sobota, 7 marca 2015

02. Nobody knows that she's a lonely girl

Dziewczyna o włosach w kolorze ciemnego blondu biegła kolejnymi korytarzami swojej uczelni coraz bardziej przerażona.
Poprzedniego wieczora, niepotrzebnie postawiła sobie za wyzwanie dokończenia nowo zakupionej książki. I choć później ubolewała nad zakończeniem wypłakując się w poduszkę, była usatysfakcjonowana zakończeniem. To nie zmieniało jednak faktu, że teraz była nie dość, że wykończona 4 godzinnym snem, to jeszcze spóźniona na jedyne zajęcia, na które spóźniać się nie mogła.
Filii powoli zaczynało brakować tlenu od bezustannego biegu, kiedy w końcu dotarła do upragnionych drzwi na drugim piętrze budynku uniwersytetu. "Trzeba będzie popracować nad kondycją" pomyślała i zdecydowanie zbyt mocno pchnęła drzwi wpadając do ciemnej, oświetlonej tylko kilkoma małymi lampkami sali. Jak na nieszczęście, jej pojawienie się, przerwało lektorce w pół zdania i zwróciło uwagę wszystkich obecnych.
Wykładowca - niska kobieta o idealnej figurze, rudych lokach opadających na ramiona i niżej za łopatki oraz szarych, mrożących krew w żyłach oczach - spojrzała z wściekłością na Lunę opierając się z udawaną nonszalancją o stojący obok niej fortepian.
-A więc w końcu się zjawiłaś - głos roznosił się echem po pustej sali, a był jeszcze bardziej przerażający od spojrzenia kobiety. Głęboki, władczy. - Skoro sądzisz, że jesteś już wystarczająco dobra, to może marnujemy twój czas?
-Ja wcale nie... - próbowała wytłumaczyć się dziewczyna, choć wiedziała, że nie ma szans wygrać tej bitwy. W oczach zbierały jej się łzy. Zależało jej na tych zajęciach. Bardzo. Od dziecka chciała grać w teatrze, ale dopiero teraz dowiedziała się, jaka to ciężka praca. Nie umiała tańczyć, co było niezbędne. Każdy nowy układ sprawiał jej problemy. Potrafiła godzinami powtarzać w kółko te same kroki, by uzyskać choć cień perfekcji. Ponadto, dopiero po dostaniu się na uniwersytet zrozumiała, jak stresujące są występy przed ogromną publicznością. Jak krępować może ją spojrzenie, czy dotyk partnera scenicznego. Głos, był jej jedyną nadzieją na pozytywne zaliczenie semestru. Matka zawsze powtarzała Filii, że jej głos jest jak "śpiew ptaków w pierwszy wiosenny poranek" i była to jedna z tych niewielu rzeczy, z którymi zgadzał się również jej ojciec. A jednak, ciągłe próby i niewyobrażalnie surowy nauczyciel wykańczały ją.
-Skoro jesteś na tyle świetna, żeby spóźniać się na moje zajęcia, proszę, zaśpiewaj dziś jako pierwsza.
To mówiąc, rudowłosa odsunęła się o krok wskazując miejsce, w którym dziewczyna ma stanąć.
Wciąż zmęczona po biegu Luna wzięła kilka głębokich wdechów i powoli ustawiła się twarzą do reszty klasy. Wiedziała, co chce zaśpiewać. Potrzebowała piosenki z jednej strony bezpiecznej, bez zbyt wysokich tonacji, a jednocześnie powalającej. Miała taką. W myślach, już widziała, jak ją śpiewa, jednak w tym momencie lektorka znów się odezwała z drwiącym uśmiechem na ustach.
-Dziś to ja wybieram piosenki. Mam wrażenie, że czujecie się czasem rozluźnieni na tych zajęciach. Każdy dobry aktor musi umieć improwizować. Dostosować się do panujących wokół warunków. Jeżeli w ostatniej chwili zmienią wam tekst, w mgnieniu oka musicie go przyswoić. Czy to jest jasne? - przebiegła wzrokiem po siedzących wokół rówieśnikach niebieskookie, po czym najwidoczniej zadowolona z piszącego się na ich twarzach strachu i niepewności, skierowała się w stronę swojego laptopa, podłączonego do kilku głośników ustawionych w najróżniejszych miejscach sali.
Filia Luna uparcie patrzyła wszędzie, tylko nie na twarze reszty studentów. Nie mogła na nich spojrzeć. Za bardzo bała się, co wybierze dla niej nauczycielka. Zamiast tego, uważnie studiowała wzrokiem każdy centymetr sali. Drewniane, wypolerowane podłogi. Wysokie, granatowe ściany, grube, nieprzepuszczające nawet jednego promienia słońca kotary. Brak krzeseł, stołów... Tylko czarny fortepian i nieliczne, rzucające marne światło lampki.
Nagle z głośników wydobyła się spokojna melodia. Nie było czasu na myślenie. Dziewczyna od razu rozpoznała piosenkę i już po chwili wydobyła z siebie pierwsze słowa. Mimo wolnego wstępu, piosenka nie należała do najprostszych. Dużo długich i wysokich tonów przerażało dziewczynę. Jednak uśmiechnęła się do siebie podczas odśpiewywania najtrudniejszego w całej piosence, refrenu. Drugą zwrotkę śpiewała już z uśmiechem na ustach i wtórującymi jej miarowymi oklaskami reszty grupy. Muzyka ucichła gwałtownie, kiedy niebieskooka zawahała się przed kolejnym mocnym refrenem. Przez chwilę panowała kompletna cisza, która dla blondynki zdawała się trwać wieczność. Kiedy w końcu odważyła się poruszyć, ze spuszczoną głową ruszyła w stronę siedzących na podłodze uczniów. Usiadła na samym końcu, choć nie było żadnych konkretnych miejsc, tylko gładka podłoga.
Mimo, że na zajęciach ze śpiewu radziła sobie całkiem nieźle, wciąż nie znalazła w grupie nikogo, z kim mogłaby wyskoczyć na kawę, porozmawiać, czy choćby poćwiczyć. Nikogo bliższego, komu mogłaby zaufać. Było to co najmniej deprywacyjne biorąc pod uwagę, że inni, już zbili się w trzy, czasem czteroosobowe grupki. Znów czuła się jak w liceum mimo, że była już dorosła. "Co ze mną nie tak?" zastanawiała się, podczas występów reszty studentów.
Długi i męczący dzień zajęć nareszcie się kończył i Filia Luna z radością mogła wyjść z gmachu uniwersytetu Ohio. Słońce wciąż przyjemnie ogrzewało ulice i parki, więc dziewczyna zamiast skierować się prosto w stronę przystanku autobusowego, ruszyła przez rozległy parking, chcąc wrócić do domu pieszo. Nie dotarła jednak nawet do pierwszych miejsc zarezerwowanych dla wykładowców, gdy zauważyła wysokiego chłopaka z burzą brązowych loków.
Harry uśmiechnął się do dziewczyny i pomachał ręką, by być pewnym, że go zauważyła. Nie wiedząc co robić, niebieskooka przystanęła w miejscu i niepewnie odmachała. Nim się zorientowała, on już stał obok niej, uśmiechając się szeroko.
-Co tu robisz? - spytała nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Wiedziała, że kiedy to zrobi, jej głowę zaczną zaprzątać zupełnie inne myśli. A teraz najważniejsze było, dlaczego chłopak, z którym rozmawiała raz, tydzień wcześniej, teraz wyczekiwał przed jej uczelnią.
"Może nie chodzi o mnie?" pocieszała się w myślach. Jasne, Harry miał należeć do jej rodziny. Ale dopiero za jakiś czas ich rodzice wezmą upragniony ślub. Ale nawet wtedy, dlaczego całe jej życie, miałoby się wywrócić do góry nogami? Oboje byli dorośli, mieli własne życie. To nie jest przecież tak, że "mamusia i tatuś będą teraz żyć razem, więc będą teraz dzielić pokój". A skoro nie, to po co całe to zamieszanie z poznawaniem się i nawiązywaniem "więzów rodzinnych"?
-Przyszedłem zapytać, moją siostrzyczkę, czy nie wpadłaby na imprezę do mnie i moich przyjaciół.
Słysząc to zdanie Filia musiała bardzo się postarać, aby nie wywrócić oczami. Oczywiście. Impreza. "Czy on nie ma lepszych zajęć?" zastanawiała się. Na prawdę, bardzo nie chciała spędzać z nim więcej czasu niż wymagało minimum. Nie wiedzieć dlaczego, nie ufała nowemu "braciszkowi". Może chodziło o fakt, że aż za bardzo się stara? Że na siłę próbuje być zabawnym? A może o to, że podczas pierwszego spotkania, trzy razy wspomniał o imprezie na której "powinna być".
-Już ci to tłumaczyłam. Nie mam ochoty na imprezę w gronie kompletnie nieznanych mi osób. - Widziała jak uśmiech na ustach chłopaka gaśnie, a on tylko ze zrozumieniem kiwa głową. "Co teraz? Poskarży się mamie, że nie chcę się z nim bawić?" zadrwiła w myślach, ale zaraz tego pożałowała. Dlaczego jest tak wredna, skoro nawet go nie zna?
-Wiem, że to dla Ciebie nowa sytuacja - zaczął patrząc w oczy Luny, przez co ta, poczuła się niepewnie. Nikt wcześniej tego nie robił. Albo ona tego nie zauważała... - Ale powinnaś wiedzieć, że ja zawsze marzyłem o rodzeństwie. Jasne, mam moich przyjaciół, którzy są jak druga rodzina... Nie wiem, jak to wyjaśnić. Kiedy zobaczyłem Cię przy naszym stoliku, a potem dowiedziałem się o zaręczynach... Pomyślałem, że w końcu będę miał kogoś bliskiego w rodzinie. Kogoś, kim mógłbym się opiekować, ale też komu ja nie będę obojętny. - "A co z twoją matką?" - I teraz dochodzimy do tego, dlaczego tak bardzo chcę Cię zobaczyć na imprezie - uśmiechnął się, najwyraźniej zadowolony z siebie i swojego przemówienia, ale zaraz na powrót stał się bardzo poważny - Bardzo mi zależy na tym, aby moja rodzina, czyli wkrótce ty, poznała i może nawet zaprzyjaźniła się z moją drugą rodziną.
Gdy w końcu zamilkł, nie można było wyczuć od niego pewnego rodzaju wyczekiwania. Zniecierpliwienia. Podzielił się z Filią swoimi myślami i teraz czekał na reakcję. "Powinnam się zgodzić" pomyślała, choć wciąż nie była co do tego pewna. A jednak, nie mogła ukryć, że jego wypowiedź nic dla niej nie znaczyła. Nie miała pojęcia, jak mógł się czuć rozdarty między dwoma rodzinami, ale wiedziała, jak bardzo samotna czuje się ona, nie mając przy sobie swoich najbliższych. On musiał czuć coś podobnego.
-A więc? Pojedziesz ze mną?
-Pytaniem nie jest, czy pojadę - zaczęła niepewnie, spuszczając wzrok, by nie musieć patrzeć na jego reakcję - ale czy mogę Ci zaufać?
Nastała chwila cisza, która przedłużała się w nieskończoność. Luna nie wiedziała, co jeszcze mogłaby powiedzieć, a Harry najwyraźniej nie wiedział, jak rozwiać wątpliwości dziewczyny. W końcu, to ona postanowiła się znów odezwać.
-Nie znam Cię i nie wiem...
-Właśnie. Nie znasz mnie. - Czy był zły? Rozczarowany? Smutny? A może obojętny, jak każdy inny w stosunku do niej? - Nie oczekuję, że od razu mi zaufasz, ale od czegoś trzeba zacząć prawda?
Skinęła głową nie wiedząc co powiedzieć. Brakowało jej słów. Miał rację. W końcu co złego może się stać?
Harry zawiózł ich swoim czarnym volkswagenem do swojego mieszkania. Jeździł jak wariat, więc dziewczyna była wdzięczna losowi, kiedy w końcu zaparkował na parkingu przed jednym z nowocześniejszych budynków nieopodal centrum miasta. Pozwoliła się prowadzić przez drzwi, obok ochroniarza pilnującego wejścia ido windy. Cały czas bacznie obserwowała otoczenie. Szare ściany, białą, kamienną posadzkę, ogromne okna wychodzące na ulicę i gdzieniegdzie postawione roślinki, jedyne, które wydawały się żywe w "pałacu nowoczesności".
Kiedy drzwi windy zamknęły się, Luna mogła nareszcie głęboko odetchnąć. Do tej pory powstrzymywała oddech, bojąc się zakłócić rytm tego "idealnego budynku". Z niemiłą niespodzianką zorientowała się, że wszystkie ściany windy są pokryte lustrami. Mimo wszystko jednak, zwróciła się do jednego z nich poprawiając fryzurę i oceniając w skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo nie pasuje do tego miejsca. W jej głowie wciąż paliła się czerwona lampka ostrzegawcza "Skąd zwykły kelner ma pieniądze na mieszkanie w takim miejscu? " ale usilnie starała się go ignorować. "To nie ma znaczenia" powtarzała sobie "Nie bądź wścibska."
Winda zatrzymała się na dwunastym piętrze i Harry lekko pchnął niepewną dziewczynę w stronę wyjścia. Stanęli przed pierwszymi drzwiami, jakie Filia zauważyła na tym piętrze, a brunet zajął się szukaniem w kieszeniach klucza do zamka. Gdy w końcu drzwi się otworzyły, dziewczyna dostrzegła na twarzy Harrego uśmiech. Cieszył się, czy śmieszyła go cała sytuacja? Wolała sądzić, że to pierwsze. "Zaufaj mu!"
Pierwszy pokój, choć ogromny, urządzony był bardzo przytulnie, co niebieskooka przyjęła z ulgą. Ostrożnie stawiała każdy krok czując, że je twarz przybiera kolor dorodnego pomidora. "To tylko mieszkanie. Jak każde inne" powtarzała w myślach, jednak nie potrafiła się uspokoić. Z jakiegoś powodu, czuła się nieswojo. I gdy się z powrotem w stronę chłopaka, wiedziała już dlaczego. Chłopak stał w korytarzu oparty o jedną ze ścian, za którą był, otwarty aneks kuchenny. Dlaczego od razu go nie dostrzegła? Była zajęta nieziemskim widokiem, rozciągającym się za oknem zajmującym całą przeciwległą ścianę.
Teraz, razem z Harrym wpatrywało się w nią jeszcze czterech innych chłopaków i dziewczyna. Filia Luna rozciągnęła usta w uśmiechu mimo, że teraz już była kompletnie przerażona. "Zupełnie, jakbym miała poznać rodziców nowego chłopaka" pomyślała, ale zaraz jej uwagę przyciągnął jeden z niższych przyjaciół Harrego. Blondyn, do tej pory siedzący przy stole, podszedł do niej z ogromnym uśmiechem, a zaraz za nim ruszyło jeszcze dwóch brunetów.
-Cześć - rzucił i wyciągnął rękę w geście przywitania. Nim lekko skołowana dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, przy jej boku pojawił się Harry, zarzucając rękę na jej ramię. I znów Filia musiała się powstrzymywać przed wywróceniem oczami. "Dlaczego on jest tak..." nie wiedziała jak dokończyć tę myśl, więc porzuciła rozmyślania na ten temat.
-Okej wszyscy, a więc to Jest moja siostra - zaczął Harry, ale urwał widząc, że jeden z jego przyjaciół najwyraźniej w ogóle nie jest zainteresowany - Zayn?
-Słucham Cię - odparł chłopak o długich, zaczesanych do tyłu czarnych włosach. Siedział tyłem do reszty zgromadzenia, przez co niebieskooka nie widziała jego twarzy, ale coś w tym chłopaku ją przerażało. Miała cichą nadzieję, że w ogóle nie będzie musiała go bliżej poznawać. 
Harry westchnął nad jej uchem i kontynuował:
-Filia Luna, to jest Niall, Louis i Liam. Tam przy stole siedzi Zayn i... - zawahał się, patrząc na rudowłosą kobietę przyglądającą się im z kuchni.
-To Amanda - przedstawił blondyn - Niall - i szybko wziął się za wyjaśnienia - To nowa dziewczyna Zayna. Bardzo miła. 
-Harry trochę nam o tobie opowiadał - odezwał się jeden z brunetów. Wyglądał na najstarszego, ale Lunie nie robiło to różnicy. Wszyscy byli od niej o dobrych kilka lat starsi. Znowu. Czy już zawsze miała czuć się jak sześcioletnie dziecko na imprezie dla dziesięciolatków? 
-Co takiego mógł wam o mnie powiedzieć? Poza moim imieniem? - całkiem niechcący, chcąc nadać swojemu głosowi nutkę rozbawienia, stała się opryskliwa. Nie chciała, żeby od razu uznali ją za chamską, rozpieszczoną dziewczynkę, którą nigdy nie była.
Louis wzruszył ramionami z odsłaniając zęby w uśmiechu. Zerknął przez ramię na Liama.
-To może sprawdzisz naszą wiedzę? Wciąż się uczysz, prawda?
-Co studiujesz? - zapytał blondyn nim Luna zdążyła odpowiedzieć Liamowi.
-Teatr. To znaczy... Studiuje na uniwersytecie na wydziale teatralnym.
-Chcesz zostać aktorką? - znów odezwał się Louis a ona tylko przytaknęła głową. Kątem oka zauważyła, że ostatni z chłopaków, Zayn, wstał od stoły i ciągnąc za sobą swoją dziewczynę, ruszył przez salon w stronę pokoi.
Był niższy od Harrego. Miał też trochę ciemniejszą karnację. Cały w czerni przypominał Filii złego demona, krążącego na obrzeżach światła, ale nigdy nie podchodzącego do jego źródła. "Za dużo horrorów Fil" upomniała się ale patrząc na niego, wcale nie było jej do śmiechu. Być może wyczuł, że jest obserwowany, bo w pewnej chwili zatrzymał się i spojrzał prosto na niebieskooką. Jego brązowe oczy przywierały dziewczynę do podłogi. Nagle poczuła się bardzo mała i bardzo krucha. Nigdy nie widziała tak smutnych oczu... A jednocześnie tak wrogich. 




No i napisane. Ciekawe, że wiedziałam CO chcę napisać, ale nie bardzo wiedziałam JAK się do tego zabrać... Ostatecznie jest w większości zadowolona z efektu. :)

Będę wdzięczna za komentarze. Każda opinia się liczy, zwłaszcza na początku ^^

Do następnego.

6 komentarzy:

  1. Zayn dziwny sięw zachowywał. Hmm...
    No nic. Czekam na nexta i dużo weny :))
    A no i udanego weekendu ;-)

    Incubus-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W planach jest, że Zayn ogólnie będzie się dziwnie zachowywał :P

      Usuń
  2. O kurcze, świetne :D Będę tu zaglądać regularnie! Postać Zayna jest świetna, lubię takich tajemniczych bohaterów :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tacy są najlepsi... If you know what i mean... :)

      Usuń
  3. Twój blog właśnie został dodany do Katalogowego Świata

    Pozdrawiam i życzę weny :)
    PS. Przepraszam za spam, jak coś to usuń ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No po prostu świetne, cos czuję, że będę tu wpadać, jak najczęściej! <3
    Życzę ci weny! Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam, a blog jest o Niallu.
    Co zrobisz, kiedy cały twój dotychczasowy czas legnie w gruzach? Zostaniesz sama…komu zaufasz? To wszystko musi przeżyć Dove, niby zwykła dziewczyna…ale jednak kryjąca wiele tajemnic. Miała przyjaciół, prawdziwych przyjaciół. W jednym momencie wszystko się zmieniło.
    http://maybeokayff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń