niedziela, 1 marca 2015

01. Won't you follow me into the jungle


Filia Luna spała, kiedy zadzwonił jej telefon. Leniwie przeciągnęła się w pościeli skuliwszy w kłębek próbowała znów odpłynąć. Po kilku minutach telefon znów się odezwał. Teraz, dziewczyna nie miała już innej możliwości. Musiała wstać i odebrać. "Dlaczego ludzie dzwonią o tak wczesnych godzinach? Dlaczego jeszcze nie pozbyłam się tego badziewia...?"
-Halo? - odezwała się zaspanym głosem i z zamkniętymi oczami, oparła głowę na ramieniu, by jeszcze choć przez krótką chwilę, móc udawać, że może później wrócić do swojego snu.
-Filia błagam Cię, powiedz mi, że jesteś już gotowa do wyjścia
- usłyszała męski głos po drugiej stronie.
-Co?
-Za godzinę jesteśmy umówieni na lunch, pamiętasz?
- natychmiast się obudziła. Otworzyła szeroko oczy i zaczęła myśleć, czym, z porannej rutyny najpierw powinna się zająć, by jak najszybciej wyjść z domu. Włosy? Może lepiej najpierw się ubrać? To zajmuje jej zwykle najwięcej czasu...
-Spoko. Zdążę... To... Zobaczymy się na miejscu.
- rozłączyła się, nim rozmówca zdążył cokolwiek zakwestionować. Musiała się śpieszyć. Już w drodze do łazienki zdjęła z włosów wszystkie papiloty, dzięki czemu jej krótkie, ciemnoblond włosy, kręciły się w nieokiełznany sposób.
"Zdążę. Muszę zdążyć..."

Gdy dotarła na miejsce spotkania, małej restauracyjki w jednej z cichszych dzielnic miasta, przed wejściem już czekał na nią wysoki, barczysty mężczyzna z lekko już siwiejącymi włosami, co według Filii dodawało mu uroku.
Zerknęła na zegarek.
"Pięć minut spóźnienia, to nie tak znowu dużo..." Podeszła do mężczyzny i wtuliła twarz w jego klatkę piersiową. Uwielbiała to robić. Czuła się wtedy jak mała dziewczynka. Całkowicie bezpieczna, ukryta przed światem.
-Hej tato
- przywitała się odrywając się od niego. Z jego miny wnioskowała, że nie był zły za jej spóźnienie, a wręcz spodziewał się go. Kiedy była młodsza, zawsze powtarzał jej, że niegrzecznie jest kazać innym na siebie czekać. I że w pracy nikt nie będzie się długo zastanawiać, kiedy po raz kolejny nie przyjdzie na czas. Jednak w końcu zrozumiał, że dziewczyna tak już jest i żadne kazania z jego strony tego nie zmienią. Nauczył się też, że aby skłonić córkę do przybycia na odpowiednią godzinę, trzeba po prostu podać godzinę wcześniejszą.
-Jesteś prawie na czas...
- zaśmiał się mężczyzna i obejmując ją ramieniem, wprowadził ją do pomieszczenia.
Restauracja, którą wybrał jej ojciec, choć z zewnątrz bardzo niepozorna, w środku okazała się bardzo elegancka. Dominowały różne odcienie brązu i beżu. Z jednej strony bardzo nowocześnie, a jednak na myśl dziewczynie przywodził drewniany domek gdzieś w górach lub nad jeziorem.
Ruszyli razem w głąb pomieszczenie klucząc między stolikami i dużymi, skórzanymi fotelami. W końcu zatrzymali się przy wysokim stoliku z czterema miejscami. Jedno zajmowała już blond włosa, dość niska kobieta o intensywnie zielonych oczach. Jej ojciec przywitał się z nią pocałunkiem w policzek, na co kobieta uśmiechnęła się promiennie. Niebieskooka starała się nie wyglądać na zaskoczoną, czy zmieszaną całym zajściem i najzwyczajniej w świecie usiadła na przeciwko obcej kobiety, która teraz, kiedy w końcu zauważyła Filię, szeroko otworzyła oczy i ułożyła usta w najbardziej wymuszony uśmiech, jaki dziewczyna widziała.
Zapadła długa, i jak na gust Luny, dość niezręczna cisza. Nie wiedziała czy powinna coś powiedzieć, więc po prostu przypatrywała się kobiecie, której nawet nie została przedstawiona. Wyglądała na nieco ponad 30 lat, dla porównania, jej ojciec niebezpiecznie szybko zbliżał się do magicznej liczy 45, jej w stu procentach farbowane włosy w odcieniu złotego blondu układały się w piękne fale na ramionach. Ubrana elegancko i z nie przesadzonym makijażem. Dziewczyna musiała przyznać, że była bardzo ładna.
-Mój syn wyszedł odebrać telefon, zaraz powinien wrócić
- odezwała się kobieta z lekko nerwowym uśmiechem, co chwila zerkając w stronę okna. "A więc będzie też i syn..." pomyślała niebieskooka już nie mogąc doczekać się ciągu dalszego tego przedstawienia. Oczywiście wiedziała, że jej tata chadza randki i spotyka się z różnymi kobietami... Ale po co ją w to miesza? Zwłaszcza teraz, kiedy jest już dorosła, mieszka sama, ma życie, które w pewnych częściach go nie obejmuje...
Po chwili do stolika, powoli podszedł chłopak z burzą brązowych, kręconych włosów sięgających ramion. Uważnie przyglądał się jej i ojcu, po czym usiadł na jedynym wolnym miejscu i ze ściągniętymi brwiami rzucił swojej matce pytające spojrzenie.
-Skoro jesteśmy już w komplecie...
- zaczął ojciec Filii dość niepewnie. Dziewczyna pierwszy raz widziała, żeby ojciec był tak zmieszany. - Teresso... To jest moja córka, Filia Luna.
Niebieskooka nie znosiła swego imienia, które przetłumaczone oznaczało "Córkę Księżyca". Imię nadała jej matka, w tajemnicy przed swoim mężem i był to jeden z wielu powodów ich wczesnego rozwodu. Luna nigdy nie winiła ich za taki obrót sprawy, bo choć jako mała dziewczynka nie rozumiała, czemu rodzice nie mieszkają razem, często widywała się z obojgiem. Mieszkała z ojcem, ale z jej perspektywy, nie miało to żadnego wpływu na to, że postrzegała swoją matkę jako lekko niezrównoważoną i zbzikowaną na punkcie wszelkiej magii kobietę. Oczywiście kochała ją, ale poza kilkoma cechami fizycznymi, nie miały ze sobą nic wspólnego.
-Mój syn, Harry
– odezwała się kobieta – John – wskazała na tatę dziewczyny. "No, to role są już obsadzone... Co dalej?" komentowała w głowie Filia.
-Skoro się już znamy, to może dowiemy się, po co tu jesteśmy?
- odezwała się, nim zdążyła choćby pomyśleć o lepszym dobraniu słów. Wiedziała, że jej słowa mogły zabrzmieć nieuprzejmie, ale nie mogła już nic na to poradzić. Dlaczego czasem nie potrafi się po prostu zamknąć?
-Cóż... Filio Luno...
- zaczęła blondynka kręcą się na swoim krześle... Widać było, że nie bardzo wie, jak zacząć i bardzo denerwuje się całą tą sytuacją. Z resztą nie tylko ona. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach oczekując na sedno sprawy.
-Spotykamy się z Teressą już od pewnego czasu...
- z pomocą przyszedł ojciec Luny -Od ponad roku... I uznaliśmy, że najwyższy czas, żeby was sobie przedstawić.
-A jest to tak istotne gdyż...?
- po raz pierwszy odezwał się Harry. Widać było, że bardzo stara się zachować spokój i nie przyspieszać całej sprawy.
Oboje rodziców przyjrzało się niebieskookiej i brunetowi, a potem zerknęli na siebie i swoje splecione dłonie.
-Zaręczyliśmy się
– rzuciła matka chłopaka z ogromnym uśmiechem. Ojciec Filii też nagle się rozpromienił. Tylko ich dzieci siedziały osłupiałe zerkając co chwila to na jedno, to na drugie wielkimi oczami. "To jakiś żart..." pomyślała dziewczyna.

Przez następne dwie godziny cała czwórka próbowała lepiej się poznać. Padały pytania o pracę, zainteresowania, znajomych... Wszystko. Filia i Harry wciąż nie bardzo wierzyli w to, co się dzieje, ale żadne z nich nie protestowało. No bo co mieli zrobić? Nie mogli rozkazywać własnym rodzicom.
-Muszę już iść
– oznajmiła w pewnym momencie dziewczyna. Chciała już wyrwać się z tego miejsca. Przemyśleć to wszystko na spokojnie, a najlepiej zapomnieć o całym zajściu.
-Jesteś z kimś umówiona? Jeśli tak, nie będziemy Cię zatrzymywać
– pierwsza odezwała się "jej przyszła mama". Było jednak widać nadzieję, że Luna jednak zostanie jeszcze trochę. Na to jednak nie było najmniejszych szans. Już i tak za dużo czasu spędziła na tej jakże krępującej pogawędce.
-Coś w tym stylu
– wydukała wstając i zakładając na siebie płaszcz – Mam zajęcia. Muszę na nich być.
Była najmłodszą osobą w towarzystwie i trochę irytowało ją, że tylko ona jeszcze się uczy. O pięć lat starszy Harry skończył naukę już jakiś czas temu, a jak podejrzewała nawet nie był na studiach.
-Idę w tamtą stronę
– nagle odezwał się brunet – mogę Cię kawałek odprowadzić. 
Co on chciał wskórać? Może tak jak ona liczył, że uda mu się stąd wyrwać? Odprowadzenie przyszłej "siostrzyczki" do szkoły mogło być dobrym pretekstem do ucieczki ze spotkania.
Niepewnie skinęła głową na znak zgody i nie czekając na chłopaka, ruszyła w stronę wyjścia. Nie doszła nawet do drzwi, kiedy ją dogonił.
-A więc studiujesz. -
bardziej stwierdził niż zapytał Harry, kiedy wyszli już na ulicę. Zerknęła w jego stronę ale się nie odezwała.
Był wysoki. O wiele wyższy od niej. Wciąż się uśmiechał, a zielone oczy studiowały jej twarz, jakby chciał się upewnić, czy na pewno wcześniej się nie spotkali. Niebieskooka pomyślała, że wielu dziewczynom, musi wydawać się bardzo przystojny. Z jakiegoś powodu jednak, do niej, jego wygląd w ogóle nie przemawiał. Nie był brzydki, ale... nie był to ktoś, kim mogłaby zachwycać się przez całe dnie.
"Co ze mną nie tak?" pomyślała "
Przecież on jest boski."
-No dawaj siostrzyczko, mam Cię błagać o nawiązanie ze mną rozmowy? Mógłbym gadać przez całą drogę, ale to będzie bardziej interesujące, jeśli się przyłączysz.
-Nie jestem twoją siostrą.
- rzuciła.
-Nasi rodzice biorą ślub. Czyli... będziemy rodzeństwem. Co prawda, w naszym wieku nie robi to już aż takiej różnicy, ale zawsze to jedna osoba więcej przy stole
- uśmiechnął się.
-No tak. Bo przecież będziemy spędzać ze sobą tak wiele czasu...
-Dlaczego nie?
Przez chwilę szli w ciszy, podczas której Harry wymienił kilka SMS-ów jednak w końcu znów zwrócił swoją uwagę na Filię.
-Robimy dziś z przyjaciółmi małą imprezę. Nic szczególnego. Może wpadniesz?
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i dość nieufnie przyglądała się swojemu towarzyszowi. Jasne, wydawał się miły i teoretycznie, powinni poznać się trochę lepiej... Ale impreza? I to jeszcze z ludźmi których kompletnie nie zna. To nie w jej stylu...
-Czego się boisz?
- zaśmiał się brunet przeczesując palcami włosy.
-Kolesia, który po dwóch godzinach rozmowy zaprasza mnie na imprezę w niepublicznym miejscu z gromadą jego znajomych.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie po czym Harry wybuchnął śmiechem. A ona chwilę po nim. Nie miała pojęcia, dlaczego się śmieje. Mówiła całkowicie poważnie. A jednak śmiech kędzierzawego był na tyle zaraźliwy, że nie potrafiła się powstrzymać.
-Od dziś jesteś moją młodszą siostrzyczką
– powiedział już całkowicie poważnie – nie dam Cię nikomu skrzywdzić.



Podejrzewam, że pierwsza część nie jest zbyt ciekawa... Ogólnie rzecz biorąc, planowałam w tym rozdziale jeszcze kilka scen ale.. były wtedy trochę za długi... a już teraz taki jest.
Piszcie co sądzicie, co byście zmienili czy...cokolwiek :)

Już na początku mówię, że aby wszystko ze sobą pogodzić, będę umieszczała nowy rozdział za każdym razem, gdy skończę czytać jedną książkę... Zobaczymy jak to wyjdzie ^^


4 komentarze:

  1. Jejku Harry i Filia Luna rodzeństwem. JEEEJJJ!!!!
    Czekam na next i dużo weny :)

    incubus-fanfiction.blogspot.com
    Lecę dodać się do obserwatorów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagle dociera do mnie, jak bezsensownie idiotyczne jest jej imie :P

      Dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  2. Niech Filia zakocha się w Harrym D:
    To będzie takie.. mrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo mrr że kazirodztwo :P
      Wiem, że to tak bardzo w moim stylu... ale nie. nie tutaj :3

      Usuń