środa, 25 lutego 2015

Prolog - The Power of Love


Marzenia są niczym przepiękne Anioły -
Nie dopuszczają do nas otaczającego nas zła.
Miłość jest latarnią
przepędzającą ciemność naszego serca.
Jestem w tobie tak bardzo zakochana...
Proszę, uczyć swoją miłość celem, do którego chcesz dążyć.


Miłość -
ogromna jej  potęga -
oczyszcza mą duszę.
Pożądanie
to Miłość skąpana w ogniu.
Oczyszczają mą duszę.
Proszę, uczyć miłość, swoim celem.


Ochronię Cię przed wszelkimi pułapkami tego świata.
Będę strzec Cię przed potworami,
czającymi się w ciemnościach.
A gdy w końcu przyjdzie właściwa pora, będę przy Tobie
razem z nigdy nie gasnącą, niezwyciężoną bronią -
Moją Miłością do Ciebie.


Zazdrość potrafi tylko okaleczać, nigdy leczyć
Więc pozwól sobie na piękno -
na miłość bez zapamiętania, na tuziny pachnących kwiatów,
na piękne dziewczyny i jeszcze piękniejsze perły na ich szyjach.
Miłość jest potężną siłą
siłą, płynącą w moich żyłach.


Od teraz, będziemy kroczyć przez świat z uniesioną głową.
Dwójka kochanków, połączona niewidzialną nicią w cudownym uniesieniu.
Miłość, choć przyjemna, może okazać się równie niebezpieczna.
Miłość jest czysta - bez skazy, bez możliwości pomyłki.
Jestem w tobie do szaleństwa zakochana.
Więc proszę, uczyń mnie, swoim celem.


Pożądanie
to Miłość skąpana w ogniu.
Oczyści mą duszę.


Znacie to uczucie, kiedy z przerażenia nie możecie nawet otworzyć oczu? Ja znam... aż za dobrze. Leżycie wtedy, z własnego wyboru w kompletnej ciemności, przykryci kocem, który drażni waszą skórę przy choćby najmniejszym dotyku. Boicie się tego, co możecie zobaczyć. Boicie się poruszyć Boicie się nawet oddychać.
I nagle w pokoju, w którym jesteście zapala się światło. Widzicie je przez powieki. Niepewnie otwieracie oczy, czekacie aż wzrok przyzwyczai się do jarzeniowego światła lampy. I w końcu dostrzegacie, że gdzieś na tle tej jasności stoi ciemna postać. Patrzy na was. Ocenia. Czujecie jej wzrok na swoim ciele. Nie widzicie twarzy, ale macie niepokojące przeczucie, że ów człowiek się uśmiecha. I nie jest to miły uśmiech...
W końcu postać zaczyna się poruszać. Idzie w waszą stronę, a wy wciąż nie macie odwagi drgnąć. Klęka, by zrówna się z tobą twarzą, i nareszcie możesz zobaczyć jego obliczę. Obliczę, którego nienawidzisz i boisz się jednocześnie. Chcesz uciec ale jakaś niewidzialna siła - siła jego zimnego, wyzutego ze wszelkich emocji spojrzenia - trzyma Cię niczym w kajdanach. Znów si uśmiecha, choć oczy pozostają bezbarwne. Podnosi rękę i gładzi nią wasz policzek. To w tym momencie orientujecie się, że płaczecie.
A potem, nastaje mrok.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz